Gubi
Gubi jest dla mnie synonimem elegancji i innowacyjnego wzornictwa. Ich projekty wyróżnia nie tylko estetyczne wykończenie, ale też jakość i...
Kiedy byłam dzieckiem zawsze ich dotykałam. Nie bałam się, nie brzydziłam, wręcz przeciwnie. Wracałam do domu po aluminiową łyżkę i wykopywałam im grób w klombie pod blokiem. Zasypywałam je w płytkich jamkach, ulokowanych między bratkami i niezapominajkami. Zanim jednak zniknęły pod ziemią, zdążyłam jeszcze im się poprzyglądać, rozłożyć skrzydełko, pogłaskać, dotknąć futerka. Wszystkie znalezione trupki lądowały w tym małym, kwadratowym klombie, przed najbrzydszym blokiem w okolicy. Sąsiadki nie były zachwycone pomysłem zwierzęcego cmentarza, który zorganizowałam w klombie z kwiatkami. Mama była wściekła, bo pogubiłam większość łyżek stołowych, a tata nieskończenie tłumaczył, że trupków nie można dotykać, bo zarazki, robale, fuuj. A ja mimo wszystko zawsze je chowałam. Dzisiaj, przeglądając artystyczne projekty na Demilked, natknęłam się na prace rosyjskiej artystki Marii Ionova-Gribina, która przypomniała mi moje grabarskie zapędy. Maria Ionova-Gribina stała się dzisiaj bohaterką mojego dzieciństwa.
Maria Ionova-Gribina fotografuje nieżywe zwierzątka w ich kwiecistych grobach, które dla nich przygotowuje. Są tutaj ptaki, krety, jeżyki a nawet zające. Znalezione podczas wycieczek rowerowych zwierzęta, układa na zmyślnych kompozycjach kwiatów, owoców i mchu. Kolekcja zdjęć pt. „Natura Morta” powstała w latach 2011-2013.
Artystka już w dzieciństwie robiła dokładnie to samo, co ja. Dziecięcy grabarz zwierzątek to całkiem dziwne zjawisko. Może to dziecięce sumienie nie pozwala pozostawić ptaszka, krecika czy polnej myszki od tak, przy drodze czy na ścieżce? Może to ciekawość, a może moralność podpowiada dzieciom by zaopiekowały się martwym zwierzątkiem?
Maria Ionova-Gribina staje się bohaterką mojego dzieciństwa. Zdecydowanie.
A Ty byłeś grabarzem?
Więcej prac artystki znajdziecie na jej stronie: ionovagribina.ru
Via: demilked.com