Siła detalu
Paryski apartament Paoli Navone udowadnia jak dobrze dobrane dodatki potrafią „podbić” wnętrze, nadać mu charakteru i sprawić, że staje się...
Całkiem niedawno żaliłam Wam się, że już od dłuższego czasu nie potrafię zachwycić się jakimś projektem. Zdarzają się genialne gadżety czy opakowania, jednak wnętrza od bardzo dawna zeszły na dalszy plan. Powyżej kokardek mam już wszystkich skandynawskich realizacji pochodzących z archiwum agencji nieruchomości, gdyż pomimo iż są one świetne i poprawne, to jednak wszystkie są troszkę na jedno kopyto. Odkąd jestem we Francji, sama urządzam swoje mieszkanie i potrafię docenić wyszukane i wyjątkowe dodatki, których nie znajdziemy na sklepowych półkach. Poluję co sobotę w pobliskim Emmaus i na tagach staroci aby znaleźć coś ciekawego, więc zajmie to mnóstwo czasu, zanim moja przestrzeń „obrośnie” w interesujące dodatki. Jednak zdarzają się takie projekty prosto z północy, które zapierają dech w piersi. Dzisiaj przybywam do Was z tego rodzaju perełką, gdyż za chwilkę zobaczycie dom… w kaplicy.
We wnętrzu czeka na nas skandynawska odmiana jednego z najbardziej lubianych wersji shabby chic, Bardzo babsko, ale też vintage. Na szczęście nikt nie poszedł tutaj w kwieciste wzorki, czy staromodne, ciężkie dodatki. Mamy za to uroczą chatkę pełną praktycznych rozwiązań, które nie są zanadto nowoczesne i błyszczące. Jest w sam raz by poczuć się przytulnie, cieszyć się przestrzenią i co sobota odkurzać kilka wyjątkowych sprzętów i dodatków, które kochamy.
Zazdraszczam drewnianego parkietu i okrągłego okienka. Odkąd wyprowadziłam się na dobre z polski i z mojego domu Garage House, bardzo, bardzo tęsknię za taką podłogą. W moim nowym mieszkaniu straszą grafitowe kafelki i jasne panele w sypialni, więc powoli zapominam, jaką przyjemność sprawia spacerowanie po deskach, ich lekkie skrzypienie i ciepło.
Jeśli już chyba kiedyś zdecyduje się na podpisanie cyrografu na kredyt na mieszkanie, to będzie to tylko piękne mieszkanie w starej kamienicy lub jakaś urocza chatka przy lesie. Podziwiając taką perełkę, miejsce tak wyjątkowe, nie mam problemu, aby wyobrazić sobie siebie, która rzuca moją pracę w francuskim korpo i przenosi się daleko na wieś, by mieszkać w pięknym domku. Kiedyś, bo na razie miejskie tempo sprawia mi wielką przyjemność.
Ale gdyby ktoś zaproponował mi kupno jakiegoś francuskiego kościółka lub kaplicy pod Lyonem…? Cóż, brałabym!
Via: Nata Shtalova