Moja francuska muzyka
Mówi się, że życie tak daleko od bliskich, nauka obcego języka i życie tylko w jego kontekście oznacza, że w...
Kiedy słyszymy słowo „Francja” wyobrażamy sobie beret, bagietkę, setki różnych serów, wieżę Eiffla i paryskie kafejki. Moje wizja Francji też taka była, kiedy ponad pięć lat temu wyjeżdżałam na Erasmusa w Lyonie. Po tym czasie, moje wyobrażenie o tym kraju bardzo się zmieniło i dzisiaj chciałam pokazać Wam inną, może nieznaną, twarz Francji, która nie pojawia się w katalogach biura podróży czy na miniaturkach na pinterest! : )
Bo ja zabieram Was na francuską wieś i wielką imprezę. Drodzy Państwo, oto przed Wami mały reportaż z święta ziemniaka w Cailloux sur Fontaines! :D
Cała wieś zebrała sie na polu, pełno tutaj straganów z ziemniakami oraz innymi warzywami.
Święto ziemniaka to coroczna impreza, podczas której stowarzyszenie rolników sprzedaje posiłki (fryteczki oczywiście) oraz napoje (również alkoholowe!), posłuchać muzyki i skorzystać z dosyć specyficznych atrakcji. Dookoła kursują olbrzymie traktory, nieopodal zorganizowano nawet tor quadowy czy helikopter i balon- wystarczy kupić bilet i ustawić się w kolejce!
Jednak uczciwie przyznam, wiecie co było największą atrakcją dla dzieci? Zaorane pole ziemniaków. Bo nagle się okazało, że masa tych liońskich latorośli nie ma pojęcia skąd właściwie biorą się ziemniaki i jak wygląda ich zbiór. I w ten niedzielny poranek, pole ziemniaków pełne było dzieci, które podekscytowane zbierały do plecaków swoje kartofle : ) Moja pasierbica również uzbierała cały worek ziemniaków, które z dumą przywiozła do domu. Kilka dorodnych okazów zabrała nawet ze sobą, aby sprezentować je mamie oraz babci. Bo niby kto powiedział, że ładny kartofelek nie może być oferowany w prezencie?
Były to najlepsze frytki w moim życiu, ale to jednak nie tylko o tym chciałam Wam napisać. Zachwyca mnie swoboda Francuzów w organizowaniu tego rodzaju imprez. Bo dla nich to po prostu dobry pretekst i okazja do pysznego jedzenia i biesiadowania razem. I wiecie, co jest niezwykle? Że tu nikt się nie pitoli w sanepidy i wydawanie paragonów. Kontrole skarbowe? Kontrole czystości? Nie. Zdrowy rozsądek. Po prostu każdy chce dobrze zjeść i dobrze się bawić. W przypadku tej imprezy, wszystko było przygotowywane na naszych oczach, gotowały lokalne gospodynie, panowie nosili kolejne kosze z ziemniakami, serwowali tace. Można?
Jedyny minus tej imprezy? Plastikowe sztućce i kubki. Chyba wolałabym dopłacić za drewniany zestaw a za kubek wpłacić odpowiednio wysoką kaucję i odzyskać ją pod koniec posiłku.
Święto ziemniaka? W przyszłym roku również wpadam!