W Garage House na święta
Po trzech trudnych miesiącach wróciłam! Ostatni pobyt w Polsce upłynął pod znakiem mojej obrony, jednak tym...
Jeszcze takich świąt nigdy nie było w Garage House! Pamiętam nasze pierwsze święta, które spędziliśmy w Oświęcimiu, w naszym pierwszym wynajmowanym mieszkaniu. To były pierwsze moje święta z dala od rodziny, pierwsze w nowym miejscu. W tym czasie już pracowałam i ostatecznie, nawet w Wigilię musiałam zostać kilka godzin dłużej w pracy. Skończyło się tak, że na naszym wigilijnym stole wylądowała pizza z zamrażarki i cola a my oboje siedzieliśmy w szlafrokach szczęśliwi jak nigdy wcześniej. Wolni i swobodni od domowego parcia na szkło, presji i ciśnienia, jakie często zabija magię świąt.
Każda kolejna Wigilia była coraz lepiej zorganizowana, a tegoroczną szczególnie powinnam pochwalić. Nieskromnie powiem, że Garage House wyglądało magicznie, co pokazałam Wam częściowo w poprzednim wpisie- W Garage House na święta. Pod wykonaną przez S choinką, pojawiła się cała masa prezentów, a dzisiaj o części z nich.
Powinnam chyba zacząć od widoku na to, co znalazło się pod choinką! Jak widzicie, zarówno ja jak i S mamy bzika na punkcie ładnych papierów do pakowania prezentów! A gwiazdkowych prezentów przybywało codziennie. Na tle tych kolorowych prezentów doskonale pasowała lalka od Pani Pieska, którą kupiłam rok temu dla… siebie samej :)
W naszej kuchni jest taka korkowa tablica, na której wisi sporo pamiątek i kartek od znajomych. Jest urocza sowia kartka od Evghenii, jest Jaredowa kartka z Chile oraz ta, którą zaprojektował specjalnie na moje urodziny, jest też widok na Kubę od Pepsona, jest trójwymiarowa japońska kartka od Oli oraz egipska mumia od drugiej Oli, etc, etc…
I jest najnowszy świąteczny nabytek z Empiku, czyli drewniany płatek śniegu z dzwoneczkiem.
Biedronkowe skarpety i kapicie wymiatają. Polecam ja, Patison.
Jednym z paru prezentów dla S była właśnie ta cudowna mapa, o której wspominałam w moim podróżniczym poradniku prezentowym- Genialne gadżety i prezenty dla podróżników. To papierowa mapa świata, która pokryta jest złotą warstwą. Zdrapujemy miejsca, które odwiedziliśmy w swojej podróżniczej karierze. Wzięłam dwie, jedna poleci do Kanady lub Szwecji, do mojego ukochanego Jareda, który właśnie jest w trakcie przeprowadzki :)
Mikołaj, Gwiazdor czy nawet Aniołek trafił również do Patisona. Uroczy czarny, minimalistyczny zegarek z kolorowymi wskazówkami zastąpi mój ukochany 13-letni zegarek z myszką Miki, który wyjechał ze mną półtorej roku temu do Francji, jednak zaginął w akcji na wysokości Besancon. To chyba całkiem godny następca? :)
Eughenia dopilnowała również, aby pojawił się tematyczny prezent dla Garage House. Ten obrazek od niej przywiozłam z Francji, na razie stoi jeszcze pod kominkiem, ale wkrótce zawiśnie na ścianie, tuż obok wielkiego, zardzewiałego klucza. Bo skoro garaż to i garażowe dekoracje :)
Jak widzicie, Patison cyka coraz więcej i coraz chętniej przedstawia swoje polskie progi, które… najprawdopodobniej wkrótce opuści. Już za półtorej tygodnia zgarniam S do Francji, a w Lyonie czeka już na mnie nowa praca. Gdzieś tam, czeka na nas kolejne Garage House do przygarnięcia :)
Trzymajcie kciuki za nowy start we Francji!