Po pierwsze: książki!
Zdecydowanie, w tym domu rządzą książki. Architekci z Platform 5 Architects przebudowali wiktoriański dom w Hampstead i zamienili go w...
Mała prywata, która utknęła gdzieś na liście rzeczy do zrobienia :)
W tym roku obchodziłam swoje pierwsze w życiu Halloween. Spontanicznie, przypadkowo, zwyczajnie miałam wolny wieczór a moja sąsiadka Pascaline bardzo chciała gdzieś wyjść na piwo. Pożeniłyśmy to z planami moich znajomych i zamiast siedzieć w kapciach i piżamach, wybrałyśmy się na imprezę umarlaków. Obie zdecydowałyśmy się na strój meksykańskiej śmierci, choć moja interpretacja tego motywu była nieco inna. Wykorzystałam moją kwiecistą chustkę, która jest jedyną pamiątką po mojej babci. Kwiecisty, folklorystyczny wzór plus korona z czerwonych różyczek na głowie, dały mi wschodnioeuropejską śmierć. Jednym słowem- Słowianka zawitała we Francji :)
Chyba już wiem, skąd te pytania, czy potrafię ubić masło…
Cała starówka była uroczo udekorowana. Lampiony, dynie, sztuczne pajęczyny. W każdym barze czekał jakiś umarlak a na ulicach nie brakowało wampirów, czarownic i innych półżywych istot. Bawiłam się cudownie w polsko-francusko-mołdawskim gronie. Jak miło było spędzić swoje pierwsze Halloween właśnie we Francji, gdzie młodzi zwyczajnie chcą się bawić a starszyzna nie odgraża im się piekłem. Bo według mnie Halloween to zwyczajna zabawa, kolejna okazja by się przebrać, wymalować i pośród innych wariatów cieszyć się młodością, beztroską i czasem spędzonym z przyjaciółmi. Tyle. Nie widzę i nie chcę tutaj doszukiwać się żadnych religijnych akcentów, moralnej czy narodowej zdrady lub innych absurdalnych wniosków.
To zabawa, alles klar? :)