Królestwo musztardy, czyli weekend w Dijon

 

 

Wspólny weekend, kiedy to nareszcie mój Francuz pokazuje mi Francję a nie na odwrót, planowaliśmy już od paru miesięcy.  Dlatego podczas pierwszego ciepłego weekendu, zamiast jak pół Francji pojechać na południe, wygrzewać się na ciepłej (jak na wiosnę) plaży, wybraliśmy się na północ. Panie i Panowie, jedziemy do Dijon!

 

 

 

Dijon możecie zobaczyć przeurocze stare miasto, masę wąskich uliczek pełnych francuskiego uroku, śliczne butiki, niesamowite fasady, urzekające placyki z karuzelami i fontannami. Dijon to jedno z miast, które nie dotknęły zniszczenia wojenne, więc nasze oko cieszy prawie nietknięta architektura. Miasto jest raczej spokojne, doskonałe na weekendową wizytę. Szczególnie polecam Wam muzea, gdzie wstęp jest bezpłatny dla każdego, co jest rzadkością we Francji!

 

 

Musztardy Dijon

 

 

Dumę Dijon znajdziecie na każdym rogu- musztardę kupicie wszędzie. Co ciekawe, do mojej kolekcji sklepów (Pattiserie, Boulangerie, Sanwicherie) dochodzi nowy szyld: Mustarderie… To butik tylko i wyłącznie z musztardą! Niedaleko hotelu natknęliśmy się również na Chapellerie, gdzie kupimy kapelusze!

 

 

Podczas wizyty w Dijon usłyszałam bardzo ciekawą historię pochodzenia słowa „musztarda”. Wg historyków, burgundzki książę Filip Śmiały umieścił w swoim herbie miasta słowa „Moult me tarde”, co oznacza „śpieszy mi się”. Słowa te wypowiedziane szybko po francusku tworzą nam musztardę :) Ciekawostką jest również, że diżońską musztardą możemy nazwać tylko i wyłącznie musztardę z ziaren gorczycy czarnej lub sarepskiej bez dodatku stabilizatorów i wszelkich barwników, za to z odrobioną białego wina lub octu winnego.

 

Będąc w Dijon warto zajrzeć do biura informacji turystycznej, gdzie otrzymamy mapkę sówek. Podążając za takimi oznaczeniami na chodniku, zwiedzimy najpopularniejsze części miasta. 

 

Dijon jest również stolicą kiru, czyli koktajlu składającego się z białego wina i crème de cassis (likieru z czarnej porzeczki z Dijon). Najlepsze wina kupimy w miasteczku na południe od Dijon, w pięknym Beaune. My skusiliśmy się na znakomite białe wino… 35E

 

 

Targ

 

 

Targ gastronomiczny w Dijon to miejsce, które obowiązkowo należy odwiedzić. Targ odbywa się w Halles de Dijon a budynek powstał w 1868 roku. Trzynastokilometrowy metalowa konstrukcja zajmuje ponad 4400m². Cztery pawilony, ponad 250 sklepów i 728 stanowisk. Budynek inspirowany był paryskimi halami targowymi, gdzie światło wpada przez przeszklenia w suficie, rozświetlając turkusowo niebieskie łuki i kolumny. W środku czeka na nas słodkie życie Francji. Stanowiska i ławy wypełnione są po brzegi sezonowymi warzywami i owocami. Piętnaście rodzajów sałat, pomidory wszelkich odmian i kolorów, jabłka z najstarszych odmian, każdy kosz opatrzony informacją o pełnej nazwie produktu, z nazwą gospodarstwa z którego podchodzi. Tęczowe stanowiska naprawdę inspirują i zapraszają nas do spróbowania, eksperymentowania w kuchni. Nasze nozdrza atakuje ostry i uwodzący zapach serów, które za szklanymi gablotami czekają na swoją kolej, by już za parę godzin zagościć na stołach, tuż po wcześniejszej przystawce, sałacie, ciepłym daniu. Francuzi kochają mięso i nawet Ci najbardziej empatyczni i wrażliwi, rozkoszowaliby się krwistym kawałkiem pochodzącym od dobrego rzeźnika z targu takiego jak ten.

 

 

Serowy kwiat ukręcony z sera o nazwie „Głowa Mnicha” : )

 

 

Muzeum życia burgundzkiego

 

Tak jak wspomniałam wcześniej, muzea w Dijon są bezpłatne dla wszystkich. My odwiedzimy Muzeum życia burgundzkiego, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Możemy tutaj zobaczyć prawdziwe diżońskie butiki, sklepy i warsztaty, które zostały przeniesione do muzeum. Witryny, wnętrza, wystawy, narzędzia rzemieślników przenoszą nas do poprzedniej epoki. Ekspozycje są naprawdę dopracowane, możemy zwiedzić stary zakład fryzjerski, sklep z futrami, salon z perukami, pawilon ze słodyczami a nawet starą aptekę z pięknymi, wysokimi regałami z ciemnego drewna.

Zobaczymy też wnętrza z poprzedniego stulecia, krótkie łóżka (bo kiedyś spało się na siedząco, gdyż leżenie na plecach uznawane było za pozycję do śmierci), kominki, kuchnie i spiżarnie. Chyba takie muzea najbardziej podobają m się we Francji. W jedną chwile przenoszę się o sto lat przed, gdzie docenić mogę kunszt drewnianych mebli, zaokrąglonych szklanych witryn, piękne stare szyldy i plakaty.

Muzeum życia burgundzkiego to miejsce do odwiedzenia!

 

Peruki, treski i ozdoby do włosów u burgundzkiego fryzjera

 

 

Komunikacja miejska w Dijon

 

 

Kolejna ciekawostka o Dijon: komunikacja miejska autobusami elektrycznymi jest bezpłatna. Autobusy są maleńkie a ich silniki pracują tak cicho, że bywa to nawet niebezpieczne. Piesi spacerujący po wąskich uliczkach (które można pomylić z deptakami) nie słyszą nadjeżdżających autobusów. Pomysł jednak jest genialny, szkoda wielka, że w Lyonie jeszcze nikt na to nie wpadł!

 

 

 

 

 

Magiczny cyrk w parku

 

 

Podczas naszego zwiedzania dodreptaliśmy się również do parku miejskiego. Na miejscu okazało się, że lokalny cyrk organizuje imprezę. Podążając za melodia graną na pianinie, dotarłam do małej atrakcji dla dzieci, która należy do jednej z najbardziej magicznych rzeczy jakie w życiu widziałam. Była to pięknie wykonana karuzela, gdzie po jednej stronie siedziały dzieci a po drugiej przystojny pracownik cyrku. Dzieciaki zajmowały miejsca na dywanie, który sprytnie przykrywał platformę, która unosiła się równocześnie z drugą częścią karuzeli. To tam stało pianino, które słyszeliśmy z daleka. Konstrukcja karuzeli podnosiła się po opuszczeniu łańcuchów z obciążnikami. Dzieci na dywanie unosiły się lekko nad ziemią a cyrkowiec-muzyk wspinał się na siodełko przed instrumentem. Mężczyzna z kolczykiem w uchu powoli zaczyna grać radosną melodię a obie części konstrukcji kręcą się wokół kolumny z książek.

 

 

Wszyscy patrzyliśmy urzeczeni tym poetyckim obrazem. Dzięki zaniemówiły z wrażenia, wszyscy słuchaliśmy muzyki a magiczny dywan powoli kręcił się wraz z cyrkowcem po drugiej stronie. Cóż za piękny, romantyczny umysł inżyniera zaplanował tak niesamowitą machinę?! Popatrzcie na te dekoracje, stosy książek, lekko wywinięty dywan, niebieskie eliksiry w pękatych szklanych bańkach? Dywan z gośćmi wiruje, muzyka lekko zwalnia. Nagle przystojny cyrkowiec zarzuca kotwice, która ciągnie się na grubym sznurze po żółtym piasku. Nareszcie zaczepia się o drewnianą podstawę, melodia powolutku, powolutku zmierza do ostatniej nuty a dywan z dziećmi ustawia się tuż nad drewnianą wysepką. Mężczyzna manipuluje łańcuchami nad karuzelą, a dywan opada powoli, osiadając bezpiecznie. Wielki aplauz dla muzyka- cyrkowca. Magia.

 

Kochanie, kup mi bagietkę!

 

 

 

Tak odpowiada mój Francuz, kiedy przeciskamy się pośród niekończących się straganów z musztardą i winami. Przed chwileczką zapytałam, jaka pamiątka z Dijon sprawi mu przyjemność. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie pieczywa! : )

Ale tu należy zaznaczyć, że nie jest to byle jakie pieczywo. Mówimy o bagietce od jednego z najlepszych piekarzy Francji, to pan drożdży i zakwasu, władca mącznych paluchów, którym nie oprze się żaden Francuz i zawsze skubnie końcówkę w drodze powrotnej do domu. Oto i ona, najlepsza piekarnia w mieście!

Tarty jabłkowe, jagodowe, malinowe, cytrynowe z bezą, eklerki.

Gastronomiczna wojna Dijon-Lyon

 

 

 

Miasto Dijon od wielu lat stara się odebrać liończykim tytuł stolicy gastronomii. Ilość restauracji na km kwadratowy w Lyonie jest najwiekszy we Francji, jednak to nie ilość a jakość i tradycja stanowią o sukcesie gastronomicznym miasta. W samym Lyonie mamy około 64 restautacji odzmaczonych gwiaskami Michelina, to tutaj pracował najbardziej utalentowany frnacuski kucharz Bocuse. W mieście położonym nad trzema rzekami (Rodan, Saone i Beaujolais ;) ) zjemy znane lyońskie kiełbaski andouillette z podrobów cielęcych czy rosette de Lyon (dojrzewaj aca wieprzowa kiełbasa) , quenelle ze szczupakiem (rodzaj kremowej kluski z rybą), pieczonego kurczaka w białym winie.

Po drugiej stronie areny mamy Dijon, stolice musztard i wspaniałych burgundzkich winnic. Najpopularniejsze za granicą dania francuskie pochodzą właśnie stąd. Bo kto z Was nie słyszał o francuskich ślimakach zapiekanych w maśle, czosnku i pietruszce? Kto choć raz nie zgwałcił wymowy słynnego boeuf Bourguignonne?

 

Batalia między miastami trwa, Lyon i Dijon pozostaną na zawsze w walce o tytuł stolicy kulinarnej Francji!

 

 

A które miasto wy wybralibyście na kulinarną stolicę kraju nad Sekwaną?