Prowansja i kwitnąca lawenda przy Montelimar!
Stało się to naszą mała tradycją. Co roku, w okolicy 14 lipca wyjeżdżamy na południe, w okolice Montelimar, gdzie...
Ostatni mój tydzień we Francji składał się z samych porażek, fatalnych wiadomości i nowinek, które rujnują mój dotychczasowy plan prędkiego podboju tego kraju. Każdy dzień przynosił coraz gorsze zmiany. Nadchodziły dni, w których zwyczajnie wsiadałam na rower i objeżdżałam w dzikim pędzie całe miasto, by się uspokoić, wyciszyć myśli, zmęczyć ciało na tyle, by zrozumiało skonany umysł.
Szala goryczy i niesmaku wobec Francuzów przelała się w sobotę, o czym pisałam tutaj.
Chcąc w związku z tym oderwać się od Francuzów i ich nadęcia, zdecydowałam się zintegrować z lokalną Polonią. Jest to moje drugie podejście do tego tematu. Za każdym razem, kiedy decyduję się spotkać z Polakami mieszkającymi we Francji, jestem bardzo, bardzo podejrzliwa. Zwykle jadąc tramwajem lub przechodząc obok centrum Part Dieu, słysząc język polski, udaję że jestem bardziej francuska niż wszyscy inni dookoła. A to niestety ze względu na język, zachowanie i stężenie alkoholu we krwi rodaków, którzy awanturują się lub bełkoczą coś pod swoim czerwonym nosem… W związku z tym, przez cały ten rok nie szukałam Polaków i ostatnio, całkiem spontanicznie zdecydowałam się umówić na tzw. Polskie Apero i… rozkręcam się :)
Było Polskie Apero, było spotkanie z Danutą Wałęsą w polskim konsulacie i w końcu była ta niedziela, kiedy to wyjechaliśmy na południe Francji.
Po 2h jazdy przekroczyliśmy mury miasta i niezwłocznie udaliśmy się na poszukiwanie kawiarenki. Siedzieliśmy na ryneczku,przy kawie i miłych, niewinnych historiach. Potem szlajaliśmy się całkiem leniwie po Awinionie i lokalnych, uroczych miasteczkach. Kamienne domki, wąskie uliczki, niezgrabne schody. Kaktusy, skały i wrażenie suchości. Zaskoczyła mnie właśnie ta suchość, taka egzotyka tych terenów. Przypomniały mi się święta spędzone u Agnieszki w Hiszpanii i moja przeprawa z Barcelony do Saragossy. Wiem już na pewno, że takie rozgrzane, skaliste, suche tereny południowej Europy nie są dla mnie. Zdecydowanie bardziej przemawia do mnie północ, gdzie trawa i drzewa są wręcz tłusto zielone, rozpieszczone przez deszcze i wysoką wilgotność. Normandia, Anglia, Irlandia i Kanada- chłód i atmosfera tych miejsc bardzo mnie pociągają.
Układanka.
Prowansja zaskoczyła mnie egzotyka i jej kontrastami. Tutaj nadęte kaktusy, tam w tle pola i lasy.
Ola, nie spadnij.
Widząc te Panie siedzące na ławce, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że rozmawiają o czymś bardzo ważnym.
A może w takich miejscach wszystko nabiera powagi?
Salon z widokiem?
Czym jest wyprawa bez wygłupów, żartów i głupich pomysłów? Wracając już z opactwa w Sénanque zwyczajnie wskoczyliśmy w rabatki z lawendą i próbowaliśmy je uchwycić nasze skoki w doskonałym momencie. Skaczący przez lawendę to mistrzowskie, kluczowe zdjęcie naszej wyprawy.
Do tego dochodzi najważniejsze hasło ekipy jadącej ze mną w samochodzie- „Będzie dobzie”, czyli nasze podśmiechujki z francuskiego akcentu Polaka mieszkającego tutaj od dziecka. Daniel, piąteczka!
Oprócz zachwycania się widokami i klimacikami, miałam szansę pogadać i pożartować po polsku. Słuchałam opowieści bardzo inspirujących młodych Polek, chłonęłam ich ambicje i plany na przyszłość. Coś, co ostatnio mnie zaskakuje tutaj w Lyonie to właśnie Polki. Mam przyjemność poznawać naprawdę świetne dziewczyny, które tu studiują lub pracują, mają potencjał i chcą go jak najlepiej wykorzystać. Tak inspirującego kobiecego towarzystwa już dawno nie poznałam, więc fruwam i odżywam.
:)
Dziewczyny zaraziły mnie wizją studiowania we Francji lub, w drugą stronę, wyjazdu na Erasmus Mundus :)
Siedząc w Awinionie przy kawie, nagle odpłynęłam, gapiłam się tylko w mały kwadracik. Kadr, w którym znajdował się skrawek nieba, gałąź ciągle zielonych liści i kawałeczek wirującej karuzeli. Zrobiłam sobie pocztówkę w głowie. „Klik” i zapisałam w głowie wspomnienie tego szczęścia i poczucia pełnej wolności. Nic teraz nie muszę. Rozkoszuję się ciepłym porankiem października, uśmiecham się do bielonych kamieni, wdycham zapach południowego miasta. Mam 24 lata i snuję się po Prowansji. Jak długo uda mi się jeszcze być takim wolnym ptakiem?
Trzeba to docenić, trzeba to celebrować w głowie.
Zdjęcia: Ja, Patison, Aleksandra Warno i Piotr Kandefer.
:)