Bez kotwicy

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_1

 

Ahoj moi Drodzy!

Prywaty dawno nie było, stąd postanowiłam zebrać wszystkie moje zdjęcia i refleksje z pobytu w Polsce w jednym miejscu i pozwolić samej sobie podsumować ten czas, ten miesiąc który spędziłam poza Francją.

Wpis szarpany, pisany od dłuższego czasu zarówno przy ciepłym kominku w Garage House, w pokoju u moich rodziców w Niemczech, czy na lotnisku we Frankfurcie :) Ostatnio u mnie sporo się dzieje, dlatego zarówno na blogu jak i fb troszkę ucichłam. Teraz jednak wracam (zarówno do Internetów jak i do domu we Francji), więc będzie mnie troszkę więcej :)

 

Pozbywamy się kotwicy, czyli Patison kończy studia!

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_obrona_praca_licencjacka (4)

Jesli na zdjeciu wygladasz na chorą i rozkojarzoną to znaczy, że byłaś u ‚fotografa’ machnać fotki do nowych dokumentów…

 

 

Patison pozbyła się swojej kotwicy. Socjologia Reklamy i Komunikacja Społeczna na Uniwersytecie Śląskim. Na dyplomie piątka, na koncie dwie nagrody rektora, dwa projekty naukowo- badawcze oraz rok politologii na francuskim uniwersytecie!

 

Muszę przyznać, że jakoś jeszcze to do mnie nie dotarło. Kiedy zaczynałam studia, były one dla mnie takim wyzwaniem, tak ważną rzeczą. Miałam 2 lata przerwy po maturze, kiedy musiałam znaleźć pracę, wynająć mieszkanie i już wtedy żyć poważnie na własny rachunek. Kiedy zatem zdecydowałam się na studia, był to dla mnie przywilej, na który sobie sama zapracowałam. Bo studia niestacjonarne i dojazd moim merolem na Śląsk kosztował całkiem sporo, więc kiedy udało mi się to pogodzić z przebudową Garage House, remontami i wyposażaniem domu i zwykłym, miesięcznym budżetem, studia stały się czymś prestiżowym i wyjątkowym dla mnie. Niestety najprawdopodobniej tylko dla mnie, gdyż wykładowcy i większość kolegów i koleżanek mieli inne oczekiwania.

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_obrona_praca_licencjacka (3)

 

Obrona? Cóż, podtrzymuje swoje słowa- Uniwersytet Śląski do samego końca trzyma poziom. Niski. Bardzo niski. Jest tak słabo, że gdybym miała większe jaja, to chyba w trakcie obrony wstałabym i powiedziała, ze taki dyplom mi do niczego nie jest potrzebny… La żenua, o której bardzo chciałabym zapomnieć.

 

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_obrona_praca_licencjacka (1)

I cóż, po trzech latach to już koniec. Oficjalnie mam wyższe wykształcenie i jestem socjologiem. Socjologiem z doświadczeniem, gdyż brałam udział w dwóch dużych projektach naukowo- badawczych. Socjologiem, który przez ostatni rok studiował we Francji nauki polityczne (w szczególności koncentrując się na Francji i Stanach). Z tego patchworku wyszedł jednak całkiem fajny kapitał na start, prawda?

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_obrona_praca_licencjacka (2)

 

Rodzina w koncentracie, czyli szybki skok na zachód

 

Po paru godzinach po obronie, dokładnie o trzeciej w nocy jechałam już na lotnisko w Pyrzowicach by po ponad rocznej przerwie, zobaczyć się z moimi rodzicami, którzy mieszkają w Niemczech. Te dwa dni były jak rodzinny koncentrat, którym trzeba mocno nasiąknąć, by przez kolejny rok czuć to ciepłe dłonie mamy i to dumne spojrzenie taty. Tak proste rzeczy nabierają magicznego wyrazu, kiedy zdarzają się tak rzadko w moim życiu. A może zawsze były magiczne? Jednak te setki kilometrów, które dzielą nas od dobrych 6 lat, okazują się nie mieć znaczenia, kiedy się widzimy. Ten koncentrat dobrze mi robi :)

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_gutersloh (1)

Przy okazji wizyty w Niemczech, udało mi się złowić to oto cacko! Przepiękny, skórzany, solidny kuferek, który kupiłam za 4 euro w pobliskim sklepiku z używanymi sprzętami. Kocham. Oddałam go do renowacji Iwowi z Naprawa Rzeczy Pięknych i już nie mogę się doczekać, kiedy zamek zostanie wymieniony i będę mogła budować swój retro-look :P

 

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_gutersloh (2)

 

Jak wygląda mały Patison?

Kolejnym koncentratem okazały się odwiedziny moich dziadków. Kluski śląskie, których nie jadałam z 4 lata okazały się cudowne, dzięki Babciu! Dziadek, jak to dziadek, podarował mi butelkę aroniówki domowej roboty, która okazała się cudownym „zmiękczaczem” na wieczór przed obroną :)

 

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_zdjecie_z_dziecinstwa

Będąc u nich, postanowiłam zrobić „zdjęcie zdjęciu” w rodzinnym albumie, kiedy to Patison była najmłodszą smarkulą w domu Efembergów :) Ta najmniejsza, na górze, to ja, Patison!

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_chatka_prababci

Chatka mojej prababci. Tam, na laweczce pod oknem, opowiadala o swojej mlodosci, o wojnie i rozstaniu z rodzina i ukochanym. Laweczka jest juz pusta od kilku lat, a ja czuje jakbym to wczoraj siedziala u jej stop i ze stokrotek robila babci pierscionki.

 

 

Garage i mercedesy…

 

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_chełmek_garage_house (8)

 

W Garage House jak zawsze dałam się zaskoczyć tym, że to miejsce żyje beze mnie. Wracając raz na kilka miesięcy do naszego domu, który razem zbudowaliśmy, dostrzegam każdą zmianę, każdy detal i szczegół. Nie mogłam doczekać się pierwszego słonecznego poranku, by wybrać się na spacer na Grunwald i łąki w okolicach. W te ostatnie zimne wieczory z wielką przyjemnością rozpalałam ogień w kominku i oczarowana gapiłam się w pomarańczową plamkę za szybą. Sielanka życia w małym miasteczku, we własnym domu (a raczej garażu) i ta tęsknota, głód który nareszcie zostaje nakarmiony.

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_chełmek_garage_house (4)

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_chełmek_garage_house (2)

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_podróże (2)

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_chełmek_garage_house (1)

Polskie, tak wytęsknione smaki :) Pierwszego dnia zaczęłam od kromki kresowego chleba, który wypiekany jest na liściu kapusty. Niebo z masłem!

 

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_chełmek_garage_house (6)

Tutaj kolekcja wszystkich pocztówek, listów i kartek, które wysłałam S z moich podróży. Jest Paryż, Londyn, Sète, Normandia i dużo, dużo Lyonu :) Kurczę, jeszcze rok temu śmiałam się sama z siebie, że jeszcze nigdy nie leciałam samolotem ani nigdy sama nie podróżowałam, a przez ten rok przecież tak się rozjeździłam… Ogromnie mnie to cieszy :)
Patison_bez_kotwicy_kokopelia_chełmek_garage_house (7)

Zanim zabiorę Was na Śląsk, chciałabym pokazać Wam chełmeckie Batowce, czyli urocze ceglane domki robotnicze, które powstały dla pracowników Tomasza Baty. Kiedyś chciałabym kupić taki domek i zaaranżować w nim eleganckie mieszkanka pod wynajem. Kiedyś, bo rynek na to nadejdzie za jakieś 20 lat…

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_chełmek_garage_house (5)

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_chełmek_garage_house (3)

 

 Nie taki ten Śląsk brzydki…

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_nikiszowiec (5)

W trakcie pobytu w Polsce, wybraliśmy się na kilka przyjemnych wycieczek. Tym razem darowaliśmy sobie nasz randkowy Kraków i postanowiliśmy pozwiedzać Śląsk, na który mamy tak blisko. Na pierwszy rzut poszedł Nikiszowiec, czyli cudowne, ceglane osiedle w Katowicach.

 

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_nikiszowiec (7)

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_nikiszowiec (3)

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_nikiszowiec (6)

Nikiszowiec spodobał mi się również ze względu na przeuroczy lokal, który odkryliśmy podczas wycieczki. Cafe Byfyj to jedna z najbardziej uroczych miejscówek, jakie odwiedziłam na Śląsku. Klimat, wystrój, detale i przemiła obsługa, która grzecznie wytłumaczyła mi, dziewczynie z Małopolski, że ów „byfyj” to kredens! Z pewnością wrócimy tam z S jeszcze nie raz, kiedy będę w Polsce.

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_nikiszowiec (4)

Spacerując tymi czerwonymi, brudnymi a jednak ciągle uroczymi uliczkami, już wybrażałam sobie, że może tutaj zamieszkamy, że zainwestujemy pieniądze w takie mieszkanko na Nikiszu…? Moje marzenia zostały zabite, kiedy tuż nad moją głowa otworzyło się okno jednego z mieszkań, wychyliła się pomarszczona szyja, która wydała z siebie ochrypnięty wrzask „Lauuuura! Lauuura do domaaa!”… Cóż. Czy już mówiłam, jedyną rzeczą, którą lubię na Śląsku jest bloSilesia?

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_nikiszowiec (2)

A bloSilesie tworzy Dagmara. I to z nią umówiłam się na bloPiwko i to z nią spędziłam wieczór po powrocie z Dortmudnu. To jedna z niewielu dziewczyn, z którą można gadać o konkretach. Na naszych spotkaniach zawsze leci mięcho bez zbędnych babskich jęków i paplania. Konkrety, pomysły, plany, spostrzeżenia. To jak gra w intelektualnego ping-ponga z szybkim, świetnym graczem. Kocham to u Dagmary, bo to taka rzadkość, bo ja, Patison o męskim umyśle, czuję się czasem osamotniona.

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_dagmara

 

Oświęcim i wnuczka oświęcimskiego Żyda

Wiecie jak to jest, kiedy w pewnym momencie zdajecie sobie sprawę z magicznej mocy hasztagów? Jak dotychczas nigdy tego tak bardzo nie doświadczyłam, jednak publikacja poniższego zdjęcia wywołała u mnie totalne zaskoczenie. Na kilka dni przed obroną wybrałam się do fotografa zrobić sobie zdjęcia do albumu i nowego dowodu, w którym nie widnieje adres zameldowania. Oświęcim znam doskonale, mieszkałam tam przez ponad rok i to właśnie tam wynajmowałam swoje pierwsze trzy mieszkania. Po niekorzystnym „obfoceniu” facjaty, wybrałam się na spacer moimi ulubionymi uliczkami tego miasta. W efekcie zawędrowałam niedaleko mojego ostatniego mieszkania, gdzie mieszkałam prawie rok. W tej okolicy znajduje ta oto kamienica, którą zawsze się zachwycałam. Znajduje się ona tuż za mostem, na lewo od zamku i stoi dzielnie na rozstaju dróg. Zawsze twierdziłam, że jest to idealne miejsce na młodzieżowy, fajny hostel, których w Oświęcimiu swego czasu brakowało.

Korzystając zatem z okazji, sfotografowałam tę kamienicę, która teraz przyozdobiona została bannerem z jakimś archiwalnym zdjęciem żydowskiej części miasta. Fotkę puściłam na Instagramie i na fanpejdżu i jakie było moje zdumienie, gdy po chwili odezwała się do mnie pewna Żydówka, której dziadek był właścicielem tej kamienicy! Tak, dokładnie tak. Wystarczył hasztag z nazwą miasta lub obozu i nagle pach, dzieje się coś tak niesamowitego. Aktualnie czekam na stare zdjęcia tej kamienicy, które Shlomit obiecała zeskanować i wysłać. Czad, prawda?

 

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_oświęcim (1)

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_oświęcim (2)

Przy okazji szwendania się po Oświęcimiu, odwiedziłam również Cafe Bergson, czyli nowy lokal w mieście. Nie był to przypadek- Cafe Bergson miałam szansę oceniać oraz opiniować podczas plebiscytu Ale lokale 2014, którego byłam jurorką. Czy to już fejm? :)

 

 Polski Howart

Drugim miejscem, które odwiedziliśmy był zamek w Mosznej. Tysiące razy obiecywaliśmy sobie, że zjedziemy z autostrady na Wrocław i w końcu zobaczymy ten cudowny zamek o 99 wieżach :) Zamek z zewnątrz wygląda fantastycznie, jest po prostu przepiękny! Dla mnie, ogromnej fanki książek o Harrym Potterze, zamek w Mosznej przypominał Hogwart!!!

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_zamek_moszna (3)
Patison_bez_kotwicy_kokopelia_zamek_moszna (1)

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_zamek_moszna (2)

W parku okazało się, że zamek zaatakowała plaga panien młodych. W tę niedzielę było ich przynajmniej 15 i każda z nich wyginała się w bardziej lub mniej sztucznych pozach na schodach zamku lub w parku. Białej sukni im nie zazdroszczę, bo z wyznania jestem wolnym ptakiem i jak na razie papiery i obrączki mnie odstraszają. Pod tymi warstwami tiulu i koronek, szpachlą na twarzy i hełmem lakieru do włosów niestety nie dostrzegłam wrażliwości, którą tak cenię u innych. Mam na myśli tutaj wrażliwość na detale, swoistą spostrzegawczość, która sprawia, że ludzie dostzegają magię w prostych rzeczach. I tak siedząc w ostrym, jesiennym słońcu w parku, przyglądając się pannom w bieli i tych wszystkich zbędnych warstwach, zachwycałam się babim latem, które fruwało między turystami, które zaczepiało się o żółte liście i zielone krzewy. Pannom młodym pozazdrościłam welonu, więc zaczęłam zbierać te symbole końca lata, te tańczące pajęczynki i tworzyć z nich latający welon. Chyba jestem romantyczna…

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_moszna_welon

 

Powrót do Francji…

 

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_pakowanie

Ostatni dzień spędziłam na pakowaniu i dobijaniu mojego bagażu tak, aby ostateczne osiągnął wagę 34 kg…

Cóż, cele mojego wyjazdu zostały zrealizowane. Odwiedziłam rodzinę, spędziłam czas z moimi najbliższymi, obroniłam się i naładowałam baterie. Teraz to wszystko musi mi wystarczyć do końca grudnia, kiedy to ponownie wsiadam w samolot Lufthansy i lecę do Polski na święta w Garage.

Patison_bez_kotwicy_kokopelia_podróże (1)

 

A co na Baudelaire? Cóż, przyjemne zmiany. Wprowadziło się mnóstwo nowych ludzi, w większości młodszych ode mnie. Wszyscy piękni, młodzi, może niezbyt niewinni, jednak z Evghenią śmiejemy się, że na Baudelaire powstał taki kalifornijski dream team, niczym ekipa z Beverly Hills.


Patison_bez_kotwicy_kokopelia_selfie

Piszę to w większej mierze dla siebie, by nie tracić tych wspomnień i refleksji. Nawet nie wiecie, jak miło jest wracać do starych wpisów i spośród słów wyczytywać, a właściwie przypominać sobie ten strach na początku, zaraz po przeprowadzce do Francji. Wiem jednak, że Wy też tutaj jesteście, bo w ostatnim czasie dostałam od Was masę ciepłych i pozytywnych wiadomości. Widzę, że wolicie pisać do Patisona prywatnie, więc cóż, dzięki Wam za wsparcie.
Całusy z Lyonu, gdzie zaczynam nowy etap mojego życia. Już za niedługo rozpoczynam intensywny kurs językowy, aby jak najszybciej móc mówić po francusku i pisać dwujęzycznego bloga :)

Ave Yo!

13 komentarzy